niedziela, 7 października 2012

Rudy Alchemik- my own lipbalm ;)

Na początku przepraszam Was za moją nieobecność na blogu, staram się Was czytać regularnie, niestety z wpisami u mnie gorzej, a to dlatego że ostatnio mam bardzo mało czasu, ze względu na prace, a dodatkowo przeprowadzam w moich życiu wielką reorganizacje i rozliczenie z przeszłością, co pochłania mnie ostatnio ogromnie, ale coraz bliżej końca ;)


Tak jak obiecałam, przedstawiam Wam balsam do ust mojej własnej roboty :D

Co użyłam do stworzenia balsamu:
- masło shea
- lanolina bezwodna
- miód
- barwnik spożywczy
- olejek z kiełków pszenicy
- aromat waniliowy

kolor niebieski to produkty otrzymane w ramach współpracy ze sklepem bliskonatury.pl


Składniki ułożyłam w kolejności od tego, którego użyłąm najwięcej, do tego, którego użyłam najmniej. Dokładnych wartości nie jestem w stanie podać, bo pracuję metodą na tzw "oko". :)
Masła i lanoliny użyłam mniej więcej w tych samych ilościach, miodu odrobinę mniej, brwnika używamy według własnego widzimisię, olejku z kiełków zaledwie kilka kropelek, a aromatu dodalam tyle o ile czyli dwie kropelki.

Wszystkie składniki rozpuściłam i zmieszałam  sobą w spodeczku, ułożonym na szklance z gorącą wodą. Po dokładnym wymieszaniu przelałam do pojemniczka i włożyłam do lodówki, po pól godziny balsam do ust był gotowy do użycia.

Niestety barwnik oddziela się, jest to rostwór wodny i ciężko mu połaczyć się frakcją olejową, muszę znaleźć jakiś inny barwnik, bardziej odpowiedni. Mimo wszystko balsam po tygodniu ciągle zachowuje kolor.

Wersja pierwsza, bez barwnika

Wersja druga, z barwnikiem
Przepraszam za jakość zdjęć, ale mój aparat ma ostatnio jakieś fochy, chciałam dorzucić Wam zdjęcie balsamu na ustach, ale uwierzcie mi, aparat naprawdę zawredził i nic nie wyszło.


Działanie? A no działanie ma rewelacyjne, o dziwo, jak na balsam który wyszedł z moich łapek. Na ustach przezentuje się jak transparentny błyszczyk, i utrzymuje się dość długo, pod warunkiem, że go nie zliżę, bo dzięki barwnikowi i miodkowi, ma cudny "słodko- kwaśny" smak.
Po rozsmarowaniu na ustach z konsystencji gęstej, maslowej zmienia się w olejową, nie powoduje to jednak spływania z ust.
Świetie i na długo nawilża usta, szybko pozbywa się uczucia suchych warg i praktycznie niweluje ponowne wysuszanie warg, odkąd go stosuje mój ciągły problem z wysusznymi wargami zniknął.

Mam zamiar pokombinować jeszcze troche z balsamami, tzn za pomoca innych ekstraktów, barwników, no i za pomoca wosku, co zapewni bardziej stałą konsystencje balsamowi.

Robiłyście kiedyś coś podobnego? Spróbujecie same wyczarować swój balsam do ust?

Ruda Szopa



11 komentarzy:

  1. Fajny pomysł :D Ta pierwsza wersja bez barwnika przypomina mi Carmex ;)
    Próbowałam kiedyś miodu w ramach nawilżania ust domowymi sposobami - zjadłam wszystko po 2 minutach.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluję wyrobu;) ja właśnie pracuję nad mgiełką do włosów;)

    OdpowiedzUsuń
  3. niestety, ale chyba jestem zbyt leniwa na takie eksperymenty

    OdpowiedzUsuń
  4. Brzmi ciekawie i całkiem łatwo;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny pomysł taki balsam, wiesz dokładnie co w nim jest. Mnie się bardziej wersja bez koloru podoba, wygląda jak mój ulubiony carmex;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja na usta lubię nakładać olej kokosowy :)
    Bardzo fajny pomysł na własnoręcznie robiony balsamik -myślę , że w niedalekiej przyszłości sobie taki sprawię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super! :) uwielbiam kosmetyki domowej roboty :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Śliczny balsam. Mi bardziej podoba się w wersji bez koloru. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pewnie, że czarowałam:)
    + zostałaś otagowana
    http://pinknponk.blogspot.com/2012/10/otagowana.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedyś chciałam zrobić balsam do ust sama ale jakoś zapomniałam o tym :)

    OdpowiedzUsuń

Za każdy dziękuję
Z każdego się cieszę
Nawet jeśli jesteśś anonimem, podpisz się ;)